Cargo

Do firmy odzyskującej dane wparowało dwóch kolesi z miasta. Wzorce z Sevres mafiosów – łysi, czarne skórzane kurtki, łańcuchy na równie czarnych golfach, zaniki w przepływie impulsów wyryte na ciosanych łopatą twarzach i kwadratowy chód. I kształt. Kwadratowy. Żołnierze Pruszkowa, odkopani z Biskupina, czas im zamarzł i teraz wrócili na chwilę po chwałę.
Kierownik firmy, akurat urzędujący na punkcie, prywatnie motocyklista-amator, ogarnął ich rozpieprzone dyski, wyliczył na bieżąco koszty odzyskania danych i czas potrzebny na naprawę. Goryle, po skontaktowaniu się z mitycznym szefem za pomocą urządzenia wykorzystującego technologię lte, przesyłającego drogą radiową dźwięki, podziękowały za usługę i udały się ku drzwiom. Po drodze, przez okno, zobaczyły motocykl kierownika.
– Jeździsz coś? – rzucił głośno bardziej kwadratowy, wskazując brodą na pojazd.
– No, coś tam jeżdżę – odparł kierownik, niespecjalnie ochoczo.
– A byłeś na zamknięciu sezonu, na Cargo? – kontynuował szafowaty mafioso.
– Byłem.
– No ja cię tam nie widziałem – broda goryla wysunęła się zaczepnie o dwa stopnie.
– Byłem w kasku.