Zaprosili mnie na odczyt ku czci, bowiem ziomeczek funkcję jął piastować i uznał, że ładny już był, to teraz trzeba, kurwa, zawołać mądrego. Jako że obrót kumpel Maciuś zrobił kolosalny, to zagranica majbachami przyjechała z walizkami pieniędzy, żeby inwestycjami w region życie tchnąć. Ziom mój wymyślił przeto, że ja mu ten wózek pociągnę i serią błyskotliwych bon motów o pokonywaniu różnic zagrzeję inwestorów do kolaboracji z miejscowymi wójtami, bowiem te jakieś niezbyt chętne i spode łba na milionerów patrzą. Nic się Bartuś nie przejmuj, zachęcał mnie Maciek w randze prezesa, coś tam powiesz po swojemu, gawiedź parsknie, a my potem dzida w krzaki i się łopianem zaprawimy do odcinki.
Zgodziłem się, ten łopian przeważył.
Przybyłem na miejsce, a tam niespodziewanie wszyscy z kijem w dupie owinięci w we fraki i w we garsonki, piękne wszystkie i ja w tym dresie szeleszczącym, bo nie doczytałem, że smartkażual. Szybko jąłem kropki łączyć i skoro ma być o różnicach, to uznałem, że ponieważ wizualnie różnię się od nich biegunowo, więc do rzeczonych biegunów spontanicznie nawiążę podczas wygłaszania treści, które poderwą ich myśli ku sufitowi złotem kapiącemu, bowiem miejscem akcji był jakiś pałac w kniei, specjalnie od miejscowego hrabiostwa na tę okolicznosć wynajęty. Na szybko plan na kartce w głowie nakreśliłem, że kocham sport, a sport to rywalizacja, rywalizacja to polaryzacja, polaryzacja to bieguny i dalej będzie o pokonywaniu tychże. Jeszcze tylko jakaś puenta ad hoc o tych, kurwa, biegunach i ich pozamiatam.
No i teraz stoję przed mikrofonem i układam plan z kartki, żeby kolejności nie pojebać i słyszę jak ktoś patataj-patataj kopytkuje na scenę. To małżonka mojego kumpla zebrała się w sobie i ruszyła pod mikrofon, albowiem, jak zwykle, krew poczuła. To znaczy od kiedy Maciek rozbił bank i objął stanowisko, Agnieszka, bo takie maćkowa połowica imię nosi, jęła się wozić jak stara Kulczykowa. Na przykład w we ostatnią środę kupiła sobie buty na obcasie od Manolo Blahnika za pierdyliard euro, które chyba zapierdalają po wodzie i mają swoje własne WiFi. Ale okazało się, że obcasy są za wysokie, więc je skróciła u szewca za kolejny milion. No i jej czubki zadarło, tak do góry dziwnie poszły i teraz stoi przede mną i się kołysze do przodu i do tyłu. Giba się tak. Koleboce jakgdyby.
Puenta sama wjechała. Na koniku. Na biegunach.