Niemigracja

Dlaczego moje próby zamieszkania za granicą, mimo dość zaawansowanych po temu przygotowań, skwierczą na panewce wraz z serca kawałkiem i za nic nie chcą wejść w fazę realizacji?

Poturlałem się do sklepu wypełnić zimność owocami i uciec od szarych komórek, bo te wykręcały żarówki w głowie. Stanąłem przed wejściem, bo kolejka zawijała za drzwi, odpaliłem autopilota i na zawieszce gapiłem się w przestrzeń, pogrążony w swoim świecie.
Wtem zza winkla wychylił się jakiś szczerbaty gówniarz, lat na oko dziesięć, dwanaście to max, metr dwadzieścia wzrostu, oczka rozbiegane, zęby wystające kwalifikujące się do wizyty u ortodonty albo kowala, na nogach spodnie od dresu, a na korpusie jakiś ortalionik czy kurwa coś. Natura wyposażyła go dość nikczemnie, bo sięgał mi może do pasa i wyglądał jak wdepnięty karton albo rachityczna mikrokarykatura jakiegoś niedomagającego motorycznie dresika z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, śmiesznego, co to idzie całym chodnikiem, z taką napompowaną na plecach bluzą, jak złe charaktery z W-11. Taką bluzą co to śwista jak idzie szeleszcząc.
I ten szeleszczący świstak, lat 10, uderzająco podobny do bakterii z „Było sobie życie”, strzykając śliną przez te jedynki w kształcie rombuitrapezu, podbił do mnie, blisko, zadarł głowę prawie pionowo do góry i zapytał:
– Ty, młody, masz dwa zeta?

Dlatego.