Reszta

Sklep „Skrzydełko”, ten pode mną. Jutro Boże Ciało więc będzie zamknięty. Czyli, że trzeba ogarnąć jakieś niezbędne zakupy typu balony, spinacze, łom, kalafior, choinkę, wiadomo.
Napełniłem koszyk i dawaj do kasy. Ruda, wielbicielka pasemek, przy kasie. Tipsy hulają nad fiskalną jak zaczarowane.
– To wszystko?
– Wszystko.
– To 86 złotych.
Daję 100.
Wydała mi 114.
– Chyba 14 powinna mi pani wydać – zwracam uwagę i zwracam stówkę.
– Nie, pan się pomylił i dał mi 200 złotych – wyjaśniła pewnie Ruda.
– Nie miałem dwóch stów, stówę miałem i to jest właśnie ta stówa – dowyjaśniam. – Dałem ją pani. I pani mi ją oddała.
– Ja nie miałam 200 złotych w kasie, a teraz mam. To pana.
– To pani.
– To pana.
No dobra, zabrałem te 114 pln, umówiliśmy się, że przeliczy kasę i jeśli będzie brakowało zadzwoni domofonem. Po godzinie dzwoni domofon. Wiadomo, manko. Schodzę na dół i oddaję stówkę. Ruda się uśmiecha, przeprasza i wydaje mi 14 złotych.
Spojrzałem na nią. Tak badawczo spojrzałem.
– Ty tak serio? – zapytałem.
– Co serio? – odspojrzała. Jakoś bezmyślnie tak.
– No z tą resztą – doprecyzowałem.
– No reszta ze stu złotych.
– No ale ja już dostałem resztę poprzednio.
– Poprzednio to była pomyłka przecież – Ruda popatrzyła na mnie jak na idiotę.
Tak, że tak.