Koleś wyglądający jak gołąb kopnął psa. Nie wolno kopać psa. A Józia to już w ogóle. No to dobiegłem i bez ostrzeżenia przestawiłem mu nos. Odpaliłem się na grzałce i zanim zdążyłem czapkę z lodu na sagan wzuć, doprowadziłem do remisu, bo nos jego ale pies mój. Trochę siara, bo wyłapał w dziób przy swojej dziuni, na co ta jęła emitować wysokie tony wniebogłosy i z powrotem oraz straszyć konsekwencjami i telefonem. Najpierw jednak musiała ogarnąć gołębiego psiokopa, bo się ów wypierdolił na trawnik i trzymając za krzywy nos siedział zagubiony jak skarpetka nie do pary. I głównie broczył był raczył obficie raczej.
– Weź się już zamknij! – warknąłem do tej jego odchodząc, bo piłowała ten ryj i piłowała, aż się w bloku obok sto świateł zapaliło i te głowy ciekawskie jedna za drugą, poświadkować i rejestratory odpalić. Trochę pożar. Poszedłem sobie. Szybko tak bardziej.
– Ee, o co poszło? – znajome dresy, które stały pod-klatką-w-pobliżu, wszystko widziały, ale początek im umknął.
– O gówno – sapnąłem. – Kozak psa mi kopnął, pojeb – jeszcze mną trochę trzęsło.
– Aaaa – pokiwali głowami. – To spierdalaj, bo ta panna gdzieś dzwoni teraz.
– Nie było mnie tu, nie? – spojrzałem wszystkim naraz w oczy.
– Ale gdzie? – odspojrzeli. Wszystko jasne.
Powrót, dom, życie, pół roku przeleciało jak mgnienie, aż jakaś baba owinęła się swoim clio wokół słupa, na skrzyżowaniu, niedaleko i prawie na moich oczach. Zanim dobiegłem jacyś ludzie już szarpali się z drzwiami, żeby kobiecinę wytargać ze środka, ale podejścia nie było, bo te pieprzone drzwi naszły na siebie i tylko przez szybę można było próbować, ale tam blacha pogięta i szkło, nijak złapać się tego nie dało i dopiero jakiś koleś przyleciał pomóc i łapę poharatał o tę blachę i szkło i te drzwi wyrwali w końcu – on najbardziej wyrwał – i tę kobiecinę jakoś wyciągnęli. I jak sobie tę rękę tak rozorywał ratując jej życie, to na ułamek chwili spojrzałem na niego, z podziwem spojrzałem, że się skurczybyk nawet na chwilę nie zawahał, tylko złapał za tą poszarpaną krawędź, bo tak trzeba było i poznałem go od razu. Gołąb, który kopnął psa.